niedziela, 29 kwietnia 2018

Lęk przed wyjazdem [Paulina]

Nim wskoczymy do wody warto się ochłodzić. Ochłonąć i okrzepnąć. Całe szczęście, że właśnie tuż przed samym wyjazdem na pierwsze badania terenowe mamy majówkę. Przez ten wolny czas zastanawiam się jak przygotować się na prowadzone rozmowy. Czym właściwie jest dla mnie wywiad etnograficzny? Jak rozmawiać z mieszkańcami? A przede wszystkim – jak być w pełni obecnym, odczuwać nieustannie. Nieustannie poza samym sobą. Jak gadać, ale jednak słuchać przede wszystkim? Zastanawiam się czy jest to klarowne. Dokucza mi obawa przed otwartymi wywiadami, które sami umówimy.
Czas pozostawić swoje niewiadome, gdzieś z dala.
Wciąż muszę zaopatrzyć się w bilet i spakować. Niby coś oczywistego, ale jednak nasz wyjazd wymaga pewnych przygotowań. Od początku semestru przygotowujemy się do rozmów, ale również do uwieczniania (świadomego uwieczniania) otaczającej nas rzeczywistości za pomocą oka czy aparatu, ale też dźwięków, zapachów.
Pomimo obaw wyczekuję wyjazdu niecierpliwie, już czas odejść od biurka i poczuć etnografię

 Zdjęcie metaforyczne, fot. Paulina Łaszewska


wtorek, 3 kwietnia 2018

Chłonąc pomiędzy [Paulina]

Mamy za sobą kolejny wyjazd tym razem do Gdyni (29.03.2018), i właśnie on stał się naszym debiutancko-obserwacyjnym popisem. Zostaliśmy wypuszczeni z rąk naszych wykładowczyń na falę muzeum migracyjnego, które mieściło się dokładnie tam, gdzie niegdyś dworzec morski. Z notesami w dłoniach wpierw wybiegliśmy na taras, by poczuć trochę orzeźwiającej bryzy. Nagrywałam, notowałam, ale przede wszystkim starałam się chłonąć wszystko co widzę, czuję i słyszę. Przesiąknąć do suchej nitki. Muzeum zapewniało przewrotnie połączenie wrażeń, dla mnie ewidentnie zgubne. Zmienne światła, zapachy a nawet temperatura, zmienna struktura powierzchni przyprawiała mnie o zawrót głowy. A przecież jeszcze powinnam być "tutaj" obecna, świadoma siebie, ale też uwikłana w przestrzeń i sytuację. Trochę tak jakby doznać rozdwojenia jaźni, ale w miły sposób.
Spotykamy nielicznych zwiedzających, brak mi odwagi by się odezwać, jestem zawiedziona. Pusta przestrzeń muzeum, ciemności, ale i jasności wydają się być nieraz ciche i intymne, skore do wspomnień. Tak jakbyśmy po prostu musieli się wsłuchać w to co nam powiedzą, wyszepczą tylko dla nas. Przy czym te uczucia zostają ze mną tylko przez krótką chwilę, ponieważ lada moment uderzy we mnie fala potwornie intensywnych dźwięków i kolorów. Zburzy spokój i ciszę, i znów odbierze mi zmysły, napełni chaosem. Czy udało mi się podjąć zadania i stać się badaczem, jak i uczestnikiem? Ciężko powiedzieć. Natomiast niesamowicie czułam się w roli „chłonącej gąbki”, niczym dziecko, które uczy się czegoś po raz pierwszy. I chyba tak właśnie jest z tą etnologią, dzięki niej uczymy się na nowo patrzeć na świat. 
 Fot. E. Tracz
Fot. A. W. Brzezińska