wtorek, 3 kwietnia 2018

Chłonąc pomiędzy [Paulina]

Mamy za sobą kolejny wyjazd tym razem do Gdyni (29.03.2018), i właśnie on stał się naszym debiutancko-obserwacyjnym popisem. Zostaliśmy wypuszczeni z rąk naszych wykładowczyń na falę muzeum migracyjnego, które mieściło się dokładnie tam, gdzie niegdyś dworzec morski. Z notesami w dłoniach wpierw wybiegliśmy na taras, by poczuć trochę orzeźwiającej bryzy. Nagrywałam, notowałam, ale przede wszystkim starałam się chłonąć wszystko co widzę, czuję i słyszę. Przesiąknąć do suchej nitki. Muzeum zapewniało przewrotnie połączenie wrażeń, dla mnie ewidentnie zgubne. Zmienne światła, zapachy a nawet temperatura, zmienna struktura powierzchni przyprawiała mnie o zawrót głowy. A przecież jeszcze powinnam być "tutaj" obecna, świadoma siebie, ale też uwikłana w przestrzeń i sytuację. Trochę tak jakby doznać rozdwojenia jaźni, ale w miły sposób.
Spotykamy nielicznych zwiedzających, brak mi odwagi by się odezwać, jestem zawiedziona. Pusta przestrzeń muzeum, ciemności, ale i jasności wydają się być nieraz ciche i intymne, skore do wspomnień. Tak jakbyśmy po prostu musieli się wsłuchać w to co nam powiedzą, wyszepczą tylko dla nas. Przy czym te uczucia zostają ze mną tylko przez krótką chwilę, ponieważ lada moment uderzy we mnie fala potwornie intensywnych dźwięków i kolorów. Zburzy spokój i ciszę, i znów odbierze mi zmysły, napełni chaosem. Czy udało mi się podjąć zadania i stać się badaczem, jak i uczestnikiem? Ciężko powiedzieć. Natomiast niesamowicie czułam się w roli „chłonącej gąbki”, niczym dziecko, które uczy się czegoś po raz pierwszy. I chyba tak właśnie jest z tą etnologią, dzięki niej uczymy się na nowo patrzeć na świat. 
 Fot. E. Tracz
Fot. A. W. Brzezińska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz